O tym, jak nie zatrudnił się w elektrowni atomowej, co turbiny gazowe mają wspólnego z samolotami, dlaczego nie poszedł na informatykę, co łączy karate z programowaniem, i jak z siłowni trafił do Clurgo - rozmawiam z Łukaszem Wełnickim, Senior Java Consultantem oraz Team Leaderem w Clurgo.
Jaki był twój największy życiowy błąd?
Że nie poszedłem na studia informatyczne.
A gdzie poszedłeś?
Na energetykę na wydziale mechanicznym.
Dlaczego akurat tam?
Nie chciałem spędzać całego dnia przed komputerem. A okazało się, że i tak wylądowałem przy biurku.
Co przy tym biurku robiłeś?
Wykonywałem symulacje i obliczenia wytrzymałościowe.
Dla mostów?
Nie, turbin gazowych.
Calvin an Hobbes, by Bill Watterson
Gdzie się takich turbin używa?
Napędzają na przykład generatory w elektrowniach.
Więc pracowałeś w elektrowni?
Nie, chociaż na to liczyłem. Marzyłem o jakimś dużym ośrodku, może nawet elektrowni atomowej. Ale w Polsce atomu jak nie było, tak nie ma, więc pierwszą pracę podłapałem w Instytucie Lotnictwa.
Nadal przy turbinach.
Tak jest. Instaluje się je w silnikach samolotów.
Praca ci się podobała?
Bardzo. Obliczenia sprawiały mi frajdę, miałem wrażenie, że robię coś ważnego i dostawałem pozytywne sygnały od przełożonych.
Więc dlaczego teraz rozmawiamy w Clurgo?
Z dwóch powodów. Pierwszy to taki, że tamten rynek jest bardzo mały, a podaż pracowników duża. Dlatego trudno o awans.
A drugi?
Że poszedłem na siłownię.
Zaintrygowałeś mnie.
Na studiach prawie codziennie chodziłem na siłownię. Oprócz mnie zjawiali się tam studenci informatyki, którzy już wtedy dostawali pracę na pół etatu. Pracowali zdalnie dla dużych, zagranicznych firm. Wtedy po raz pierwszy zrozumiałem, jaki to przyszłościowy zawód. Nawet mnie przekonywali, żebym poszedł na informatykę.
Ale nie zrobiłeś tego.
No nie. Byłem już w połowie studiów i nie chciałem zaczynać od zera.
Ani osiem godzin gapić się w monitor.
Właśnie. Ale potem rzeczywistość zweryfikowała moje oczekiwania i przypomniałem sobie o kolegach z siłowni.
Poszedłeś w końcu na tę informatykę?
Nie musiałem. Dwóch kolegów z pracy też chciało się przebranżowić. Wspólnie dążyliśmy do celu, motywowaliśmy się wzajemnie.
Uczyliście się razem?
Mieliśmy różne podejścia. Jeden z nas poszedł na bootcamp, a ja głównie czytałem książki.
Opanowałeś programowanie z samych książek?
Robiłem też kursy na Udemy, ale z obecnej perspektywy wydają mi się oderwane od rzeczywistości. Natomiast umiejętności praktyczne ćwiczyłem jak karateka.
To znaczy?
Wchodziłem na stronę z zadaniami, na przykład CodingBat, i rozwiązywałem je. To samo z zadaniami rekrutacyjnymi. Ćwiczyłem na HackerRank albo Geeks for Geeks.
Skąd wiedziałeś, że jesteś gotowy?
Nie wiedziałem. W pewnym momencie po prostu zacząłem aplikować. Dostałem się na rozmowę na juniora, ale rekruter nie był zadowolony z moich odpowiedzi.
Jakie były pytania?
O breadth-first search i złożoność obliczeniową binary search.
Źle odpowiedziałeś?
Dobrze, ale chyba nie dość szczegółowo.
Pewnie byłeś podłamany.
Trochę. Przez chwilę miałem wrażenie, że moje wysiłki poszły na marne. Ale nie ma tego złego. Ta sama firma odezwała się do mnie i zaproponowała stanowisko testera.
Ale po trzech miesiącach odszedłeś.
Jako tester nie miałem prawie styczności z kodem. A chciałem być programistą. Więc w pewnym momencie zacząłem rozsyłać CV.
Wtedy odezwał się Szymon z Clurgo?
Tak jest. To była zupełnie inna rozmowa. Szymon zadał mi tylko jedno pytanie – o różnicę między ArrayList a LinkedList i kiedy każdej z nich używać. Odpowiedziałem poprawnie i przyszedłem do biura na rozmowę.
Jakie tym razem dostałeś zadanie?
Marcin kazał mi napisać na kartce algorytm generujący ciąg Fibonacciego. Na szczęście byłem na to przygotowany, ale wydaje mi się, że ogólnie wypadłem dość średnio.
Mimo to dostałeś się.
Tak. Mam wrażenie, że Marcin we mnie uwierzył. Dziękuję mu za tę szansę.
Pamiętasz swój pierwszy dzień w Clurgo?
Doskonale. Jeden z najlepszych dni w moim życiu.
Gdzie wtedy znajdowało się biuro?
Na Pańskiej w Warszawie. Zajmowało pół piętra, pracowało tam niespełna czterdzieści osób. Pionierska atmosfera.
Teraz jest inaczej?
Zdecydowanie. Przenieśliśmy się na Jasną, gdzie mamy trzy piętra, i otworzyliśmy biura w trzech innych miastach. Pracuje dla nas z górą ponad stu ludzi.
Pamiętasz coś jeszcze z tamtych pionierskich czasów?
Jak poznałem Piotra Drajskiego.
Co było w tym wyjątkowego?
Strasznie szybko mówił. Ledwo nadążałem. W pewnym momencie podał mi laptopa z pendrivem i kazał zainstalować Linuksa. Miałem na to pół godziny.
Uuu, chrzest bojowy. Rozumiem, że się wyrobiłeś.
Zgadza się. A potem dalej jazda bez trzymanki: Git, IntelliJ, code reviews, wdrożenia, bazy danych. Chłonąłem wszystko jak gąbka.
Pojawiały się momenty zwątpienia?
Przeciwnie. Im więcej miałem do zrobienia, tym bardziej byłem zmotywowany. Ale opłaciło się. Po kilku projektach miałem już reputację człowieka, który wywiązuje się z powierzonych zadań.
Zostałeś doceniony.
Tak, i to nie tylko przez kolegów, ale i Piotra. Pamiętam do dziś, jak w prywatnej rozmowie powiedział mi, że prawie nic nie musi robić w naszym zespole, bo ja wszystko ogarniam.
Dlaczego ktoś chciałby odejść z takiej firmy?
Z nudów. Przyszedł COVID, pokończyły się projekty. Trafiłem do takiego, który był napisany w .NET., a ja jestem Javovcem. W dodatku to był stary produkt i wymagał jedynie utrzymania. Musiałem na siłę szukać sobie zajęcia.
Aplikowałeś do innych firm?
Nie, ale robiłem się coraz bardziej niespokojny. Mijały miesiące i nic się nie zmieniało. Wtedy moją uwagę przykuł ciekawy blog techniczny.
Pewnie na stronie jakiejś firmy.
Tak. Właśnie tam – i tylko tam – wysłałem CV.
Rozstałeś się z Clurgo w przyjaznych stosunkach?
Jak najbardziej. Powiem więcej: kiedy odchodziłem Piotr powiedział, że jeśli będę się kiedyś znowu zastanawiał nad zmianą pracy, to w pierwszej kolejności mam dzwonić do niego.
A chciałeś wracać?
Na początku nie. Dostałem ciekawy projekt, poznałem świetnych ludzi, mieliśmy super integracje. Ale z czasem poczułem, że przyszła pora na zmianę.
Czyli zadzwoniłeś do tego Piotra.
Tak. Pamiętałem naszą ostatnią rozmowę.
Co przekonało cię do powrotu?
Poza tym, że mieliśmy z Piotrem świetną relację, zarząd Clurgo otworzył przede mną nową ścieżkę kariery, proponując stanowisko Team Leadera.
Duże wyzwanie dla kogoś, kto nigdy wcześniej nie zarządzał zespołem.
Oczywiście, ale też bezcenna możliwość rozwoju. Dodatkowym plusem było to, że wracałem do projektu, który już znałem.
Wniosłeś do Clurgo coś wartościowego z poprzedniej pracy?
Jasne! W poprzedniej firmie spotkałem się z praktykami, których w Clurgo wcześniej brakowało – np. publikowaniem wpisów technicznych na blogu albo organizowaniem spotkań wiedzowych czy prelekcji. Dziś mogę z dumą powiedzieć, że – częściowo dzięki mojej inicjatywie – zaczynamy wprowadzać to samo w Clurgo.
We’re a team of experienced and skilled software developers – and people you’ll enjoy working with.
Start Your Project